Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
[an error occurred while processing this directive] |
Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje DUSZKI.PL a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-) Dzisiaj jest: 2024-10-13 19:37:28 Aktualizacja dnia: 2024-06-01 09:35:27 |
[an error occurred while processing this directive] |
Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-) |
Strona główna | Teksty i inne | Intencje | Dla Gości | Dla Duszków | Poczta Duszków | Kontakt i Info |
Modlitewnik | Archiwum | Dodaj intencję | Galeria i eKartki | O Duszkach | Forum | Księga Gości |
Na wesoło | Na poważnie | Modlitewnik | Codzienne czytania | Ogłoszenia | Dzieciom | Misje |
Serwery | Solidarni z Ukrainą | Kurier Galicyjski | Wołanie z Wołynia | Monitor Wołyński | Śpiewajmy | www.zjk.pl |
Intencje | Księga intencji | Mail intencji | Modlitewnik |
Podz. 17 | Podz. 16 | Podz. 15 | Podz. 14 | Podz. 13 | Podz. 12 | Podz. 11 | Podz. 10 | Podz. 9 | Podz. 8 | Podz. 7 | Podz. 6 | Podz. 5 | Podz. 4 | Podz. 3 | Podz. 2 | Podz. 1 |
BAJKA O CAŁUŚNYM ANIOŁKU
Do szpitala im. Leśnego Ludka przywieziony został nowy pacjent, mały, wychudzony lisek imieniem Chartuś. Lekarze powiedzieli, że jest bardzo chory i musi przez jakiś czas leżeć w łóżku, by nabrać sił. Mama Chartusia, pomogła mu się przebrać w piżamkę, ucałowała czule w policzek i powiedziała:
- Teraz, skarbie, zostaniesz w łóżeczku, bo tak kazał pan doktor. Będziesz sam, bo ja muszę iść do pracy. Ale obiecuję, że wrócę do Ciebie, gdy tylko będę mogła – to rzekła, popatrzyła na niego z miłością, po raz kolejny pogłaskała jego słabą łapkę, odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia.
Gdy otwierała drzwi szpitalnej sali, usłyszała, jak jej synek cienkim, piskliwym głosem mówi:
- Do zobaczenia, mamusiu. Będę tęsknić. Kocham Cię.
Pani Lisica po raz kolejny odwróciła się i rzekła:
- Ja też cię kocham, skarbie. Jestem pewna, że sobie poradzisz. Mam bardzo dzielnego synka – uśmiechnęła się czule, – Ale teraz muszę już iść. Obiecuję, że myślami cały czas będę przy tobie, mój skarbie. – to rzekła i wyszła zostawiając synka samego w szpitalnej sali.
Zwierzak kątem oka zobaczył, że na drugim łóżku przy oknie leży młody wilczek, podłączony do dziwnej maszyny. Oddychał bardzo ciężko. Trudno mu było złapać powietrze. Widać było, że bardzo cierpi.
- Jak masz na imię? – spytał łagodnie.
- Mam na imię Ka….jtek - powiedział z wielkim wysiłkiem chory wilczek.
Chartusiowi zrobiło się bardzo przykro. Naprawdę zabolało go, że jego nowo poznany kolega tak bardzo cierpi. Zrobiło mu się wstyd, że on marudzi i narzeka na swój los, podczas gdy innym jest znacznie gorzej, niż jemu.
Obiecał sobie, że od tej chwili będzie naprawdę dzielny i będzie znosił wszystkie zabiegi, nie będzie marudził, gdy każą mu leżeć w łóżku, a gdy będą mu robić zastrzyki, nawet powieka mu nie drgnie.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? – spytał po chwili lisek.
- Nie, dzię…kuu…je – odpowiedział ciężko Kajtuś i uśmiechnął się serdecznie do Chartusia.
Do szpitalnej sali wszedł nagle tata małego wilczka. Gdy podszedł do łóżka chorego synka, ten rozpromienił się bardzo na jego widok, a blada sierść na pyszczku zwierzaka zrobiła się nagle lekko różowa.
- Cześć, tatuś – powiedział żywo, jakby na widok ojca nagle odzyskał dawny wigor.
Tatuś Chartusia, wilk Wiktor rozłożył na stoliku synka smakołyki, które przygotowała mu mama. Gdy stał odwrócony tyłem do synka, w jego oczach szkliły się łzy, jednak z całej siły je powstrzymał. Chciał zostawić dla siebie ból związany z chorobą swojego ukochanego dziecka. A dla niego miał tylko uśmiech, ciepło i nadzieję, która była mu tak bardzo potrzebna do zmagań o zdrowie.
- Witaj, żołnierzu, jak minął dzień? – rzekł i ucałował miękki pyszczek swego synka, przy czym uśmiechnął się szczerze i pogłaskał słabą, wychudzoną łapkę Kajtusia.
- Dziękuje, dobrze. Gdy wczoraj nie mogłem usnąć, wyglądałem przez okno i zobaczyłem na niebie spadającą gwiazdę. Pomyślałem życzenie. Myślisz, że się spełni? – popatrzył tacie prosto w oczy i czekał.
- Nie wiem, synku – odparł szczerze tata, – Ale z całego serca ci tego życzę – I sobie – dodał w duchu.
Obojgu było ciężko rozmawiać i żyć każdego dnia, cieszyć się każdą chwilą, bo każda, równie dobrze mogłaby być ostatnia.
Kajtuś pomimo trudnych zmagań z bólem i cierpieniem starał się być pogodny i jak najczęściej uśmiechać. Rzadko myślał o chorobie. Marzył, co będzie robił, gdy już opuści szpital i wróci do domu oraz ukochanej Leśnej Szkoły i kolegów.
Niestety, z dnia na dzień choroba postępowała. Pomimo, że nikt z rodziny Kajtusia się nie poddawał, musieli się przygotować na to, że ich ukochany członek rodziny nie wyzdrowieje i nikt nie będzie w stanie mu pomóc. Każdy nie myślał o sobie, tylko o tej drugiej stronie.
Kajtuś martwił się, co to będzie, gdy Pan Bóg powoła go do nieba, jak rodzina i rodzice poradzą sobie z bólem i pustką, jaka po nim powstanie. Jego rodzice natomiast troszczyli się tylko o uczucia Kajtusia, który był zbyt słaby, zbyt mały i według nich zbyt dobry, by odejść z tego świata. Nigdy nie dali poznać po sobie, z jak ogromnym ciężarem muszą się zmagać każdego dnia. Nie byli gotowi na to, by ich synek mógł odejść.
Dzielna rodzina żyła więc chwilą i nadzieją na lepsze, zdrowe jutro. Choroba ich jedynego, ukochanego dziecka zabrała im bardzo wiele, ale o dziwo nie zabrała radości życia. Chyba jeszcze bardziej, jak inne osoby, potrafili cieszyć się najmniejszą chwilą, łapali każdy promyczek słoneczka, jakim był dla nich uśmiech Kajtusia, jego drobne sukcesy i małe zwycięstwa w walce z chorobą.
Niestety, mimo zaangażowania rodziny, lekarzy i samego Kajtusia, choroba zwyciężyła. Wilczek zmarł.
Zanim jednak zjawił się przed obliczem Pana Boga, zdążył jeszcze w swoim krótkim życiu zdziałać wiele dobra. Pomógł swoim rodzicom, z pomocą kolegi pogodzić się z jego przedwczesnym odejściem.
Gdy już Kajtuś był naprawdę słaby, cały czas przy jego łóżku służył ktoś z bliskich. Mama małego wilczka nie odstępowała go na krok, chciała nie przegapić chwili, w której jej synek umrze.
- Mamuś, jak jest w niebie? – spytał pewnego razu Kajtuś.
Wilczyca nie była zaskoczona jego pytaniem, jednak odpowiedź na nie była dla niej bardzo trudna. Bolała ją sama myśl, że Kajtka może już nie być razem z nimi, wśród żywych.
- Myślę – powiedziała tak szczerze, jak umiała – że nie wiem na pewno. Chciałabym, żeby nie było w nim ani krztyny cierpienia, gdzie nikt nie wie, co to strach ani łzy, a jedynym uczuciem, jakie istnieje, jest miłość. Myślę również, że po niebie fruwają małe aniołki z figlarnymi skrzydełkami, w śnieżnobiałych kubraczkach i złotych aureolkach nad główkami. Wszyscy się cieszą i radują, uśmiechają do siebie i mówią innym tylko miłe, ciepłe i serdeczne słowa. A między nimi jest Pan Bóg, który nie pozwala na wpuszczenie choćby grama cierpienia do środka nieba. Mam nadzieję, że aniołków nic nie boli, nie wiedzą, co to łzy, strach, przerażenie, niepewność. Myślę również, że jeśli tu na ziemi ktoś im wyrządził krzywdę, tam w górze Pan Jezus jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki oddala z ich serca smutek i wstyd za doznane upokorzenia. I jeśli tylko Bozia zechce, ty również, być może już niedługo będziesz takim szczęśliwym aniołkiem, który przygotuje dla mnie i dla tatusia miejsce, gdy i na nas przyjdzie pora – to powiedziała, po czym uśmiechnęła się do synka i nie powstrzymując łez pozwoliła, by popłynęły jej po twarzy, tuląc się jednocześnie do pogrążonego w zadumie męża.
- Niech się pani nie martwi – wtrącił się Chartuś – Proszę nie płakać, bo ja wiem, a nawet jestem pewny, że Kajtuś, jeśli odejdzie, to i tak będzie blisko. Codziennie będzie państwa odwiedzał i nigdy nie zniknie z waszego serca.
- Tak? – zaciekawił się Kajtuś – Jak to? Skąd wiesz? – to powiedział i wbił wzrok w nowo poznanego kolegę, jednocześnie skłaniając do tego samego jego rodziców – Skąd w tobie ta pewność?
Chartuś podszedł do łóżka chorego wilczka, ścisnął go mocno za łapkę, uśmiechnął się serdecznie i rozpoczął swoją opowieść.
- Gdy miałem kilka lat, zmarła moja babcia. Wszyscy byli bardzo smutni. Moja rodzina płakała bardzo często i z ogromnym roztkliwieniem wspominała chwile z nią spędzone. Na ich twarzach widziałem ból. Tylko wujek chodził uśmiechnięty, co szczerze mówiąc, podobało mi się bardziej, niż smutek pozostałych, ale jednocześnie byłem zaskoczony jego zachowaniem.
- A dlaczego on nie był smutny? – spytał zaskoczony i jednocześnie zaciekawiony Kajtuś.
- Spytałem go o to samo, gdy pewnego razu kładł mnie spać. Pamiętam, razem ze mną był mój brat, kuzyn i kuzynka. Gdy wujek poprawił mi kołdrę, zapytałem go, jak to jest, że on jeden nie płacze?
- No i co było dalej? – dopytywał się podniecony wilczek, któremu z powodu opowieści Chartusia aż wypieki na twarzy się zrobiły.
- Wujek odpowiedział mi, że jest mu tak samo smutno jak i pozostałym członkom naszej rodziny, tylko że on ma na ten swój ból jedno lekarstwo. Codziennie wieczorem rozmawia z babcią, opowiada jej jak minął mu dzień i co dobrego udało mu się uczynić.
- Jak to? – zdziwił się Kajtuś – przecież twoja babcia zmarła, więc jak mógł z nią rozmawiać?
Chartuś uśmiechnął się szczerze do kolegi, usiadł na brzegu łóżka, popatrzył prosto w zmęczone oczy chorego wilczka i powiedział:
- Ja też się zdziwiłem, jak mi to powiedział, zresztą nie tylko ja. Mój brat i kuzyni po tym, co usłyszeli od wujka, włączyli się do rozmowy – tu lisek na chwilkę przerwał, nabrał w płuca więcej powietrza i rzekł - Wujek powiedział, że wierzy w to, że babcia jest małym, niewidzialnym aniołkiem, który z nieba chroni go i otula ciepłym, niewidzialnym płaszczem utkanym z jej miłości i troski o niego. A tuż przed snem składa na jego policzku delikatny pocałunek, który jest nagrodą dla niego po męczącym dniu i zachętą do przeżycia kolejnego. Gdy tylko chce mu się płakać, natychmiast przypomina mu się jej roześmiana buzia i najpiękniejsze ze wspólnie spędzonych chwil, i już smutek ulatuje z jego serca. Powiedział również, że pociesza go myśl, że babcia już nie cierpi, nic ją nie boli, jest absolutnie szczęśliwa. A tu na ziemi żyje w jego wspomnieniach i sercu. I jest pewny, że zawsze będzie przy nim. Nie jako człowiek, ale jako cudowny aniołek, który osusza łzy smutku i swym szczerym, ciepłym blaskiem łagodzi ból, jaki powstał w nim, po jej odejściu. A kiedyś na pewno się spotkają tam w górze, a babcia pełna blasku, promiennie uśmiechnięta i spokojna wyjdzie mu na spotkanie i przytuli mocno do siebie. Będą biegać po zielonych łąkach, radować się razem z innymi, i każdego wieczoru będą przychodzić do naszych serduszek by ukoić nasz ból – to rzekł i zauważył, że ból, który malował się na twarzy mamy wilczka, jakby się zmniejszył.
Pani Wilczyca objęła Chartusia z całej siły i powiedziała:
- Dziękuje ci, mały skarbie. Bardzo mi pomogłeś. To piękne, co opowiedziałeś i świadczy o tym, jak bardzo jesteś dojrzały. Masz też bardzo mądrego wujka.
- Ja też ci dziękuje - powiedział Kajtek – jesteś wspaniałym kolegą. Żałuję, że nie spotkaliśmy się wcześniej, miałbym cię okazję lepiej poznać.
- Kajtuś, możesz mi coś obiecać? – spytał Chartuś.
- Cokolwiek zechcesz – powiedział Kajtek.
- Wpadnij i do mnie wieczorem, jak już będziesz tym wspaniałym, ciepłym i szczęśliwym aniołkiem. Będzie mi bardzo miło usłyszeć w głębi mej duszy twe szczere, radosne pozdrowienia.
- Masz to jak w banku – uśmiechnął się mały wilczek i zmęczony zapadł w głęboki sen.
Kilka dni po rozmowie z Chartusiem wilczek zmarł. I tak jak obiecał swemu przyjacielowi, codziennie wieczorem przytulał go do swego szczęśliwego, spokojnego serduszka. Kajtuś składał miłe wizyty również swoim rodzicom i na ich policzkach pozostawiał niewidzialny pocałunek. Osuszał ich gorzkie łzy i jak miotełka usuwał żal i tęsknotę z ich serc. Bo małe aniołki mają wspólną cechę – wszystkie uwielbiają spełniać dobre uczynki i całować smutne buźki swych najbliższych. A tym, którzy uważnie słuchają, szeptają do ucha słowa pociechy i nadziei na to, że wszyscy kiedyś będziemy tak szczęśliwi, jak oni teraz są.
Autorka
Sylwia Jaworska
Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Powrót
na
stronę główną
Info
o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.
Legalność
materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców. Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl |
||
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl.
Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl,
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół
redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl |
||